Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2014-07-21]
Nie dla mięczaków - zakończył się rajd Breslau Poland.
 

Breslau Poland to rajd, w którym samo dotarcie do mety już jest sukcesem, zaś osiągnięcie podium to już nie lada wyczyn. Ta trudna sztuka udała się wyjątkowo dużej liczbie Polaków startujących w tej międzynarodowej imprezie, która odbywała się w dniach 12-19. lipca w okolicach Drawska Pomorskiego. Ale i organizatorzy też nie mieli lekko – przeprowadzenie ostatnich etapów rajdy wisiało bowiem na włosku. Okazało się jednak, że wytrwałość popłaca.

Organizowany od ponad 20 lat (tegoroczna edycja była już 21.) rajd Breslau Poland nie bez powodu nazywany bywa „Dakarem Północy”. Organizatorzy bowiem starają się uczynić wszystko, by żaden z uczestników nie mógł po jego ukończeniu narzekać na niedosyt jazdy i adrenaliny. Z pomocą w tej kwestii przychodzi lokalizacja rajdu – drawski poligon bowiem oferuje niemal pełną gamę terenowych przeszkód, takich jak głęboka woda, wypełnione błotem dziury, czy zdradliwe piaski. Mimo tego w ostatnich latach na liście startowej Polacy stanowili mniejszość. W tym roku natomiast polska obsada rajdu była wyjątkowo liczna. Sprzyjało temu między innymi ponowne wprowadzenie klas Cross Country (w ostatnich latach rajd był rozgrywany jedynie w formule Extreme). Okazało się, że statystyka jest prosta – im więcej Polaków w rajdzie, tym więcej Polaków na podium. Nasi rodacy aż ośmiokrotnie odbierali puchary, w tym aż 4 razy za pierwsze miejsce. Dodatkowo zgarnęli dwie wygrane w generalce cross/quad oraz SSV/cars/trucks. I to jeszcze nie wszystko – polska załoga ciężarowa otrzymała także przyznawaną w klasie Extreme nagrodę Klausa Leihenera, zmarłego w zeszłym roku wieloletniego dyrektora rajdu "Breslau".

Tegoroczny Breslau Poland różnił się od wielu podobnych rajdów między innymi tym, że nie rozpoczynał go żaden prolog, który mógłby stanowić pewnego rodzaju rozgrzewkę i próbę sił. Tu uczestnicy od razu puszczani są na głęboką wodę – w przypadku klasy Extreme wręcz dosłownie. I tak przez bity tydzień. Tegoroczny rajd składał się z ośmiu etapów. W pierwszy dzień, 13. lipca, rozegrano dwa etapy – dzienny o długości 71km i nocny liczący 58km. Kolejne etapy rajdu to już znacznie dłuższe odcinki – najkrótszy z nich miał 127km, najdłuższy zaś aż 280km. Już same te odległości sprawiają, że czynnikiem decydującym o sukcesie lub porażce jest taktyka. Odpowiednie rozłożenie sił, rozwaga i troska o kondycję własną i pojazdu to klucz do ukończenia rajdu. A przecież jeszcze trzeba się uporać z wymagającymi terenami poligonu drawskiego. A przecież jeszcze trzeba być szybkim. To wszystko sprawia, że awarie, dachowania i inne przygody na Breslau Poland są na porządku dziennym. Walka toczy się na każdym kilometrze, o każdą sekundę. Ta walka jest tak zacięta, że w niektórych miejscach zawodnicy praktycznie przejeżdżają po pojazdach rywali – zwłaszcza w Extremie, gdzie tworzące się w trudniejszych fragmentach trasy korki prowokują do niemalże taranowania tych, którzy ugrzęźli. W Cross Country z kolei duże prędkości sprawiają, że ktoś trafia na wredny korzonek czy zbyt ciasny zakręt, co kończy się wywrotką. Krótko mówiąc – nie ma tu miękkiej gry.

Polacy od początku rajdu narzucili świetne tempo. Już po pierwszym etapie w pierwszych trójkach swoich klas znalazły się 2 polskie ciężarówki, 2 samochody, motocykl i aż 4 quady. Nocny etap także okazał się dla naszych rodaków pomyślny. Pierwszym zawodnikiem na jego mecie był startujący w klasie Cross Country motocyklista Piotr Krasuski, któremu pokonanie 58km w strugach deszczu i wśród ciemności zajęło zaledwie 1h 10min. Wśród samochodów Cross Country natomiast na metę kolejno dojeżdżali Robert Kufel, Wojciech Tolak i Hanna Sobota. Także w innych kategoriach Polacy obstawili czołowe miejsca (quad CC, SSV CC, ciężarówka CC, quad EX, auto EX, ciężarówka EX). Podczas kolejnych etapów natomiast potwierdzali swoją doskonałą formę, choć nie obyło się bez przygód, a serwisy dwoiły się i troiły z naprawami sprzętu.

Szczególnie problematyczne – zarówno dla zawodników, jak i organizatorów – okazały się etapy rozgrywane w czwartek i piątek (etap 6. i 7.). Na czwartek zaplanowano najdłuższy, aż 280-kilometrowy etap z jazdami na azymut, głęboką wodą i innymi terenowymi atrakcjami. To miał być kluczowy punkt tegorocznej edycji Breslau Poland. Tymczasem zawodnicy przejechali zaledwie 50km dość łatwej trasy cross country i… na tym etap się skończył. Organizatorzy bowiem byli zmuszeni odwołać dalszą część czwartkowego ścigania ze względu na przeprowadzane na drawskim poligonie manewry wojskowe. Te z kolei były efektem tzw. „code red”, czyli stanu podwyższonej gotowości militarnej po zestrzeleniu malezyjskiego Boeinga na wschodzie Ukrainy. W związku z tym, że manewry te nie były zaplanowane, nie wiadomo było, czy nie uniemożliwią one dokończenia rajdu. Około południa zawodnicy udali się na camp, gdzie oczekiwali na informacje o wznowieniu raju i… popijali drinki ufundowane przez organizatora. Ponieważ dalsza część Breslau Poland stała pod znakiem zapytania, część załóg pojechała do domu. Pozostali od samego rana czekali na hasło do rozpoczęcia piątkowego etapu. To nadeszło dopiero około godziny 15:00, zaś o 16:00 zawodnicy ruszyli na trasę. Organizatorzy postanowili tym wytrwałym zrekompensować „urwany” czwartkowy etap i nerwowe piątkowe oczekiwanie, dokładając trochę nadprogramowych kilometrów trasy.

Cierpliwość pozostałych na „polu walki” uczestników została nagrodzona. Szczególnie zawodnicy z klasy Extreme mieli w piątkowe popołudnie mnóstwo frajdy. Trzy poprzednie etapy niektórych mogły nieco nudzić, bo były raczej w stylu cross country, natomiast 7. etap to sama słodycz ekstremalnego offroadu. Pokonali oni licząca 180km trasę najeżoną czołgówkami, torfowiskami, głęboką wodą i azymutami. Z kolei klasa Cross Country też mogła się czuć syta po tym etapie, gdyż ich trasa obejmowała aż 240km ścigania. W związku z różnymi długościami tras na mecie jako pierwsze wyjątkowo pojawiły się załogi Extreme. Ale to akurat nie było największym zamieszaniem, bo to nadeszło dzień później, czyli na ostatnim, 8. etapie (sobota). Finałowe 100km trasy było okazją do tego, by wygrać wszystko lub stracić wszystko, bo ostatniego dnia już nie było sensu oszczędzać siebie ani sprzętu. I właśnie takim „rzutem na taśmę” udało się zwyciężyć Robertowi Kuflowi i Dominikowi Samosiukowi oraz ich nowemu Gratowi 3 wyglądającemu jak Ford Ranger, startującym w klasie aut Cross Country. Od początku rajdu walczyli oni z bułgarską załogą Cenkov/Marinov, jadącą Oplem Antara. Po piątkowym etapie Polacy tracili do przewodzących stawce Bułgarów 20 minut, co na 100-kilometrowym dystansie wydawało się stratą raczej niemożliwą do odrobienia. A jednak! Robertowi i Dominikowi udało się wykręcić czas lepszy od Bułgarów o… 21 minut i tym samym wskoczyć na najwyższy stopień podium. Poza podium natomiast o mało nie znaleźli się Marcin Biadała i Maciej Radomski (GRAT), którzy po piątkowym etapie plasowali się na czele samochodów Extreme. Na 65km stojącego po pechowym skoku GRATa dostrzegła załoga Rumburaka, czyli Jarosław Andrzejewski i Arkadiusz Lindner. Po szybkiej kalkulacji panowie z Walterteam postanowili wziąć GRATa na hol i w ten sposób dowieźć ich do mety. A dowieźli tak szybko, że załoga Biadała / Radomski ostatecznie utrzymała miejsce na podium, choć musiała się zadowolić najniższym jego stopniem. Zacięty bój o pierwsze miejsce w klasie quad Extreme z kolei Polak toczył z… Polakiem, a konkretnie „standardowy” zwycięzca Breslau Poland, Remigiusz Kusy oraz Maciej Markiewicz. To jednak dotychczasowy triumfator z tej walki wyszedł zwycięsko, choć Markiewicz ustąpił mu jedynie na 45 sekund. Skoro o walce z mistrzami mowa, to warto też wspomnieć o załodze polskiej ciężarówki Cross Country – Ostaszewski / Flandera / Smetek (Iveco Magirus), która w swojej klasie miała jednego z najlepszych dakarowych ciężarowców, Alesa Lopraisa oraz jego Tatrę Queen 69. Mimo takiej konkurencji (a Tatra Lopraisa była szybsza od większości terenówek! – 4. miejsce w generalce auto / ciężarówki CC), Grzegorz Ostaszewski do końca walczył o jak najlepszą pozycję i ostatecznie ustąpił jedynie Lopraisowi. Krótko mówiąc – Polacy na Breslau Poland 2014 spisali się na medal! A właściwie na cały worek medali


Poniżej wyniki wszystkich Polaków, zaś kompletne wyniki można znaleźć na:
http://www.rally-breslau.com/Documents/2014/Poland/Results/GR9.pdf


ATV / Quad Extreme
01) Kusy, Remigiusz - Polska
02) Markiewicz, Maciej - Polska
03) Pieron, Andrzej – Polska
04) Kramer Alina – Polska
05) Styś Paweł – Polska


Cars Extreme

03) Biadała, Marcin / Radomski, Maciej - GRAT – Polska
11) Andrzejewski Jarosław / Lindner Arkadiusz – Rumburak - Polska
38) Pelc Maciej / Pelc Beata – Nissan Patrol – Polska


Trucks heavy Extreme
11) Ostaszewski Krzysztof / Piasecki Łukasz / Papaj Sławomir – Mercedes – Polska


Bike Cross Country
01) Krasuski, Piotr – Polska

07) Lindner. Radosław – Polska


Cars Cross Country
01) Kufel, Robert / Samosiuk, Dominik - Ford Ranger – Polska

05) Tolak, Wojciech / Szurkowski, Maciej – Mercedes – Polska
06) Sobota, Hanna / Sobota, Adam – Mitsubishi – Polska


SSV Cross Country
01) Suzin Nikodem / Pielużek Michał – Polaris RZR - Polska

Trucks Cross Country
02) Ostaszewski, Grzegorz / Flandera, Roman / Marcin Smetek – PL


AM


fot.: Sebastian Matyszczuk

<< powrót
Dodaj do:





X