Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2015-10-01]
Ja się nie chwalę, ja po prostu mam talent - rozmowa z Damianem Rajczykiem.
 

Damian Rajczyk to świeżo upieczony quadowy Mistrz Europy FIM w Rajdach Baja i aktualny lider klasyfikacji Pucharu Świata FIM w Rajdach Baja. Na swoim koncie ma także liczne wcześniejsze quadowe tytuły, zatem talentu, popartego ciężką pracą, nie można mu więc odmówić. Ciągle szuka nowych wyzwań, ciągle sięga po nowe tytuły. Prywatnie natomiast Damian to bardzo pogodny, ale także niezwykle skromny 28-letni chłopak z Częstochowy. Najtrudniejsze pytanie, jakie można mu zadać, to „czy mógłbyś powiedzieć coś o sobie?” – raczej pozostanie ono bez odpowiedzi. Natomiast młody Mistrz niesamowicie się ożywia, gdy padają słowa „quad” lub „rajd” – wtedy z błyskiem w oku może opowiadać, opowiadać, opowiadać… Zobaczcie, co miał do powiedzenia czytelnikom Rajdy4x4.pl.

Anna Michalska: Nieco ponad dwa tygodnie temu startowałeś w portugalskim rajdzie Baja TT Idanha-a-Nova - rajd wygrałeś, zdobywając jednocześnie tytuł quadowego Mistrza Europy FIM w Rajdach Baja i umacniając się na pozycji lidera Pucharu Świata FIM w Rajdach Baja. W obu tych cyklach w tym sezonie startujesz po raz pierwszy. Sądząc po wynikach, są to chyba całkiem udane debiuty?

Damian Rajczyk: Rzeczywiście, debiut w rajdach baja mogę zdecydowanie zaliczyć do bardzo udanych. Włożyłem dużo pracy w przygotowanie do sezonu 2015, ale tak dobrego debiutu się nie spodziewałem Gdy pod koniec sezonu 2014 uległem wypadkowi na Mistrzostwach Polski Cross Country, w wyniku czego złamałem kość udową, wiedziałem, że aby powrócić do formy, muszę ciężko trenować. Przeszedłem więc intensywną rehabilitację i spędziłem wiele godzin na treningach w siłowni, co - jak widać - opłaciło się. Poza tym rajdy baja przypadły mi bardzo do gustu. Są świetne, ponieważ podczas takiego jednego rajdu średnio przejeżdżam ok. 500-700km odcinków specjalnych. Naprawdę mogę się wyjeździć i cały czas muszę być bardzo skoncentrowany, bo tak naprawdę nigdy nie wiem, czego mogę się spodziewać za kolejnym zakrętem. Dobrze się więc czuję w tego typu rajdach, a to pewnie przekłada się na wynik.

A.M.: Prześledziłam Twoje poczynania w motosporcie. Jesteś czołowym zawodnikiem polskiej sceny quadowej od wielu lat. Masz za sobą mnóstwo wygranych zawodów, ale z Twoich osiągnięć w ostatnich latach warto wyróżnić zdobyty w 2013 roku tytuł podwójnego Mistrza Polski – w Cross Country Quad Open i Enduro ATV Open. W 2014 wywalczyłeś kolejny tytuł na Mistrzostwach Polski Cross Country, tym razem Wicemistrza, gdyż- jak wspomniałeś - z walki o najwyższy stopień podium wyeliminowała Cię poważna kontuzja. Przed kontuzją byłeś także w czołówce zawodników startujących w cyklu Cross Country Niemiec. Na początku 2015 roku zdobyłeś 17. miejsce w klasyfikacji generalnej i 3. w klasyfikacji obcokrajowców w słynnym rajdzie na francuskiej plaży Le Touquet - to najwyższe miejsce, jakie udało się kiedykolwiek wywalczyć reprezentantowi Polski. A teraz idziesz jak burza w Mistrzostwach Europy i Pucharze Świata. Sukcesów więc na Twoim koncie dostatek. Te sukcesy okupione są jednak bardzo ciężką pracą. Skąd w Tobie tyle pasji do motosportu?

D.R.: (Śmieje się) Jak mi wyliczyłaś te tytuły, to jestem zaskoczony, bo nazbierało się tego troszkę... Szczerze, to na co dzień nie myślę o tym, co zdobyłem, bo zawsze koncentruję się na tym, co przede mną , stawiam sobie nowe cele i próbuję je zrealizować. Moja przygoda z motosportem zaczęła się bardzo spontanicznie. Od dziecka uwielbiałem sport, zawszebyłem bardzo aktywny. Jeździłem trochę na motorze motocrossowym, ale gdy wsiadłem na quada, poczułem tę adrenalinę, wiedziałem, ze to coś dla mnie. Wtedy była to taka odskocznia od codzienności, szkoły. Dzisiaj patrzę na to trochę inaczej. Motosport jest dla mnie jak uzależnienie, takie pozytywne. To pasja. To część mnie, bez której nie mogę sobiewyobrazić mojego życia. Ponoć jestem nie do zniesienia, gdy nie trenuję :)

A.M.: A skąd się wziął pomysł udziału w Mistrzostwach Europy i Pucharze Świata w Rajdach Baja?

D.R.: Po kilku latach startów w rajdach typu cross country, enduro i motocross, chciałem spróbować swoich sił w rajdach nawigacyjnych. Moim największym sportowym marzeniem jest start w Rajdzie Dakar. Rajd Dakar to niesamowite wyzwanie dla człowieka i maszyny, a rajdy baja są namiastką tego, co może mnie czekać na trasie tego rajdu. Na początku sezonu

zapadła więc decyzja o starcie w Mistrzostwach Europy Baja. Jednak Mistrzostwa Europy i Puchar Świata maja kilka rund wspólnych. Gdy zgłaszałem się na 3. rundę ME we Włoszech, zdecydowałem, że spróbuję swoich sił również w Pucharze Świata. W końcu to dwie imprezy w jednym miejscu, a zawsze trzeba wykorzystać każdą szansę na wzięcie udziału w zawodach, zwłaszcza takiej rangi. Rajd we Włoszech okazał się dla mnie bardzo szczęśliwy i wygrałem w pierwszej rundzie PŚ i 3. rundzie ME. Wtedy po przemyśleniach postanowiłem pojechać cały cykl PŚ. Tak to się zaczęło :)

A.M.: Te przemyślenia musiały uwzględnić między innymi logistykę, która w przypadku startów w Pucharze Świata jest naprawdę niełatwa. A Ty, w przeciwieństwie do wielu innych zawodników, jesteś praktycznie "wolnym strzelcem", bo nie stoi za Tobą żaden duży team. Ile osób jest w Twoim zespole i kim są ci ludzie?

D.R.: Jeśli ktoś śledzi moją stronę na Facebooku, to pewnie zauważył takich dwóch panów pojawiających się na zdjęciach. Przygotowaniem mojego rajdowego quada Yamaha YFZ zajmuje się firma Motorrad Wałbrzych. Stasiu Radwański to Mistrz w swoim fachu. Prowadzi swoją firmę od długiego czasu, ma ogromne doświadczenie. Dzięki jego poświęceniu i niezliczonych godzinach spędzonych w warsztacie nad Yamahą, mogę spełniać się w tym sporcie. Gdy Stasiu zajmuje się Yamahą, mam pewność, że sprzęt jest przygotowany perfekcyjnie. Ponadto Stasiu ma doświadczenie zdobyte z innymi zawodnikami podczas startów w różnego typu rajdach, między innymi towarzyszył on Łukaszowi Łaskawcowi w Rajdzie Dakar. Od Stasia dostaję bardzo wiele cennych wskazówek, jest także moim mentorem. W trakcie zawodów mogę liczyć również na pomoc ze strony Bartosza Rajczyka zfirmy AGBART Transport, prywatnie mojego kuzyna. Bartek jest niezastąpiony i towarzyszy mi w PIT STOPIE już kilka lat. "Młody" jest bardzo pozytywny, a jego doping, gdy mijam go na trasie, dodaje sił. Chłopaki są moimi przyjaciółmi, rajdową rodziną, połączyła nas pasja do motosportu i w tym sezonie razem podjęliśmy wyzwania, jakimi są ME i PŚ. Rajdy baja to zdecydowanie rajdy teamowe. Ze względu na różne lokalizacje, rajdy baja wiążą się często z tygodniowymi wyjazdami. Chłopaki poświęcają swój prywatny czas, za co im bardzo DZIĘKUJĘ. Gdyby nie oni, na pewno nie było by mnie tu, gdzie jestem.

A.M.: Na Twoim quadzie czy ubraniach nie widać też wielu logotypów sponsorskich...

D.R.: Jest kilka logotypów sponsorskich, ale mam dużo miejsca na kolejne :) Bardzo chętnie podjąłbym współpracę z kolejnymi sponsorami, aby móc rozwijać się dalej. Jestem bardzo ambitny i uwielbiam się ścigać. Bardzo zależy mi, aby osiągać jak najlepsze wyniki, godnie reprezentować Polskę i wystartować w Rajdzie Dakar. Ten sport nie należy do najtańszych, potrzebne są duże nakłady finansowe. Przykre jest to, że często brak funduszy stoi na przeszkodzie wielu utalentowanym zawodnikom. Niestety sport motorowy, mimo ogromnych sukcesów Polaków na arenie międzynarodowej, nie jest tak chętnie relacjonowany w mediach, jak na przykład piłka nożna. Z mojego doświadczenia wynika, że nawet lokalna gazeta ignoruje wszelkie wydarzenia motorowe, poza żużlem. Bardzo to przykre, bo małe zainteresowanie mediów przekłada się na mniejsze zainteresowanie ze strony sponsorów. Dlatego dziękuję moim dotychczasowym partnerom, firmom, dzięki którym jeżdżę do tej pory. Bardzo doceniam każde wsparcie, bo dzięki temu mogę robić to, co kocham.

A.M.: Skoro mowa o kosztach, to już za niecałe trzy tygodnie czeka Cię najbardziej kosztowna, bo i najdalsza podróż w tym sezonie – aż do Maroka. Przed Tobą bowiem jeszcze jeden rajd rangi Pucharu Świata – Baja Merzouga. Tam ostatecznie rozstrzygnie się, kto zdobędzie Puchar Świata. Sądzisz, że trafi on w Twoje ręce?

D.R.: Rajd w Maroko jest ostatnim w tym sezonie. Po pustyni miałem okazję już jeździć, co bardzo mi się spodobało. Niestety, rzadko mam okazję pośmigać po wydmach. Choć jazda ta jest bardzo wymagająca, a pustynne tereny są bardzo zdradliwe, nie mogę się już doczekać tego rajdu. Pytasz, czy Puchar Świata trafi w moje ręce... Tego, w czyje ręce trafi Puchar, nikt nie wie. Nie wiem, jak potoczą się zawody w Maroku, ale będę się starał pokazać z najlepszej rajdowej strony. Mam dość sporą przewagę punktową nad drugim zawodnikiem, więc presja jest troszkę mniejsza. Mimo to, jak zawsze, będę się starał jechać szybko, lecz nie

za wszelką cenę, bo najważniejsze to szczęśliwie dojechać do mety.

A.M.: Życzę Ci zatem mety z Pucharem Świata w dłoniach Dziękuję za rozmowę!

AM

fot. Stanisław Radwański, Bartosz Rajczyk

<< powrót
Dodaj do:





X