Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2016-01-10]
Dakar - dzień 7 - UYUNI - SALTA
 

Dakar 2016 osiągnął półmetek. 7. etap był ostatnim, jaki zawodnicy musieli pokonać, by móc wreszcie zregenerować siebie i pojazdy podczas dnia odpoczynku. Do argentyńskiej Salty, gdzie będą odpoczywać, 7. etap poprowadził ich z Uyuni w Boliwii, z którą tego dnia się pożegnali. Sobotni odcinek specjalny podzielony był na dwie części, rozdzielone 80-kolometrową strefą neutralizacji. Pierwsza jego część, licząca 230km, rozgrywała się na terenie Boliwii, zaś druga, 106-kilometrowa, prowadziła już po argentyńskich trasach. Burza, która rozpętała się w ciągu dnia, spowodowała odwołanie drugiej części oesu dla motocyklistów i quadowców, a także wstrzymała starty samochodów i ciężarówek, gdyż przez nią przybrała jedna z rzek, które trzeba było pokonać na tym odcinku. „Przygód” na tym etapie było jednak dużo więcej. Po etapie maratońskim i wyczerpującym, wyjątkowo długim etapie rozgrywanym wokół słonego jeziora Salar de Uyuni na 7. etapie dawało już o sobie znać zmęczenie. Jego konsekwencją w przypadku wielu zawodników było popełnianie błędów, w tym także bardzo bolesnych w skutkach. Pojazdy również nierzadko okazywały „zmęczenie”, jak choćby MINI Adama Małysza.

MOTOCYKLE

Rywalizacja motocyklistów w Dakarze 2016 była trudna do przewidzenia jeszcze przed rajdem, gdyż grono faworytów było duże, a poziom zawodników wyrównany. Rozgrywka staje się jednak z etapu na etap jeszcze bardziej nieprzewidywalna, gdyż odpadają na nich kolejni silni gracze. Po kłopotach z 6. etapu w sobotę nie wystartował Joan Barreda Bort, żegnając się w ten sposób z rajdem. „Raz na wozie, raz pod wozem” – to powiedzenie doskonale opisuje natomiast sytuację Matthiasa Walknera, który po 6 etapach znajdował się na 3. pozycji w motocyklowej generalce.- „wskoczył” na tę lokatę na 6. etapie. Dzień później, na 7. etapie, znalazł się on niemal dosłownie „pod wozem”, gdyż miał wypadek, którego efektem było złamanie kości udowej i pożegnanie się z rajdem. Poturbowanego Walknera znalazł jego rywal, a zarazem lider stawki motocyklowej, Paulo Goncalves i to on wezwał pomoc dla Austriaka. „Stracił” na tę pomoc ponad 10 minut, zatem na mecie stawił się z 17. czasem. Sędziowie jednak odliczyli mu ten czas, dzięki czemu finalnie Goncalves został sklasyfikowany na tym etapie na 3.miejscu, utrzymując fotel lidera w generalce. Najszybszy na 7. etapie był natomiast Francuz Antoine Meo, który w ten sposób wywalczył sobie pierwsze w karierze zwycięstwo etapowe: - Pierwsza część była naprawdę trudna, bo prawie nie widzieliśmy trasy, gdyż oślepiało nas słońce. Dużo frajdy sprawiła mi za to jazda na drugiej części, za strefą neutralizacji. Dogoniłem dwóch motocyklistów, a ponieważ było wilgotno, nie kurzyło się… Wspaniale! Jechałem szybko, nie popełniłem błędów i dobrze nawigowałem aż do końca. Czułem się znacznie lepiej niż wczoraj, więc trochę zaatakowałem. Jestem szczęśliwy. Dopiero odkrywam Dakar, więc ciężko mi oceniać. Chciałem być w pierwszej dziesiątce i, jak dotąd, jest nawet lepiej. Staram się jechać konsekwentnie i za bardzo się nie przemęczać. Robię, co mogę, by temu sprostać. Fizycznie czuję się OK, ale wiem, że wciąż przed nami jest najtrudniejsza część rajdu, z jaką mamy się zmierzyć. Pozostanę zrelaksowany i zobaczymy, co będzie – mówi Antoine Meo. Francuz na KTMie po tym etapie awansował z 8. na 6. miejsce w generalce. Z 7. na 5. lokatę wskoczył natomiast Kevin Benavides, który przypomniał o sobie na etapie z Uyuni do Salty, „wykręcając” 2. czas odcinka. Pozycja wicelidera pozostaje z kolei „w rękach” Toby’ego Price’a, który na tym etapie był 5. Na podium motocyklowej klasyfikacji powrócił zaś Stefan Svitko (9. miejsce na 7. etapie), który zajął jego najniższy stopień po „wypadnięciu” Walknera.

O „oczko” w generalce – z 30. na 29. miejsce - wspiął się Jakub Piątek, który na 7. etapie zanotował 28. czas. Może jednak powiedzieć, że to całe szczęście, że druga część odcinka została odwołana: - Jak już wiecie, druga część dzisiejszego etapu została odwołana. W momencie kiedy decyzja została podjęta, ja byłem jeszcze na trasie... Powiem tylko, że byłem przemoczony do suchej nitki. Na domiar złego podczas przejazdu przez rzekę nurt "porwał" mi motocykl. Woda zalała całą elektrykę i obawiałem się, że to koniec rajdu dla mnie. Na szczęście odcinek został anulowany, więc mamy możliwość zabrać motor na biwak, a tam już wszystko w rękach niezawodnych mechaników ORLEN Team! Trzymajmy za nich kciuki! Ja sam skorzystałem z okazji i odleciałem helikopterem– opowiada Jakub Piątek. Nieco wolniej niż ostatnio pojechał natomiast Maciej Berdysz – uzyskał 93. czas odcinka. W generalce za to awansował o jedną pozycję – z 83. na 82. miejsce: -Wczorajszy odcinek specjalny zawierał wszystkie anomalia pogodowe, wiatr, kurz, grad, deszcz....Część odcinka specjalnego została odwołana z powodu ogromnej ulewy. Jazda po wąskich półkach skalnych na wysokości ponad 4500m n.p.m. w takich warunkach i przy braku tlenu wymagała ciągłego skupienia i koncentracji... Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie i za to, że jedziecie ze mną !!!!!!!!!!!!! – pisał na Facebooku Maciej Berdysz. Co jednak najważniejsze, Polak wciąż jest w rajdzie! Przypomnijmy, że w swoim pierwszym w życiu Dakarze 2015 Berdysz nie miał możliwości nacieszenia się tym rajdem, gdyż swój udział w nim zakończył już na 2. etapie. W tym roku ma już za sobą pół Dakaru!

Wyniki 7. etapu:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEM_08.pdf

Wyniki po etapie:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGM_08.pdf

QUADY

Quadowcy również zakończyli ściganie na 7. etapie na pierwszej części zaplanowanego na ten dzień odcinka specjalnego. Najwidoczniej bracia Patronelli rzeczywiście realizują swoją strategię spokojnej jazdy do mety, gdyż na tym etapie pojechali dość zachowawczo. Zajęli oni 4. (Alejandro) i 5. (Marcos) miejsce w klasyfikacji tego odcinka. Najlepszy czas należał tym razem do zajmującego przed tym etapem odległe, 21. miejsce, Lucasa Bonetto. Argentyńczyk ma na swoim koncie 4. lokatę uzyskaną w 2013 roku, a rok wcześniej, w swoim pierwszym Dakarze, był 7., nie jest więc zawodnikiem nieznanym. Natomiast przez dwa ostatnie lata nie miał on szczęścia, gdyż nie dojeżdżał do mety. W tym roku, póki co, ma również niewielkie szanse na dobry wynik, gdyż zwycięstwo na 7. etapie dało mu awans dopiero na 19. miejsce. Dużo bliżej podium w quadowej generalce znajduje się jego rodak Pablo Copetti, który na 7. etapie zajął 2. miejsce ze stratą jedynie 29 sekund do Bonetto, zaś w klasyfikacji rajdu utrzymał swoje 7. miejsce. O „oczko” wyżej w generalce (na 6. pozycji) znajduje się Boliwijczyk Walter Nosiglia, który „na pożegnanie” ze swoją rodzinną ziemią sprawił boliwijskim kibicom „prezent” w postaci zajęcia najniższego stopnia etapowego podium, tracąc zaledwie 54 sekundy do lidera tego etapu. Różnice w czasach na 7. etapie były na tyle niewielkie, że zmianie nie uległ skład podium w rajdzie – nadal królują bracia Patronelli, z których liderem jest Alejandro, a wiceliderem, ze stratą 3’36” do brata, jest Marcos. 3. miejsce wciąż należy do Sergeia Karyakina, który na 7. etapie zajął 7. miejsce.

Wyniki 7. etapu:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEQ_08.pdf

Wyniki po etapie:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGQ_08.pdf

SAMOCHODY

Nie udało się tym razem kierowcom Peugeot „zagarnąć” całego etapowego podium. Po raz drugi przeszkodzili im w tym Nasser Al-Attiyah i Matthieu Baumel (MINI All4 Racing), którzy wciąż nie odpuszczają i liczą na błędy kierowców 2008DKR. Na 7. etapie udało im się o 5 sekund pokonać Stephane’a Peterhansela i Jean-Paula Cottret, zajmując 3. miejsce w klasyfikacji odcinka (Peterhansel był 4.). Te 5 sekund nie zmieniło ich pozycji w klasyfikacji rajdu – nadal znajdują się na 4. miejscu, tracąc do podium prawie 13 minut. Natomiast swoje pierwsze w tym roku i 28. w karierze zwycięstwo etapowe wywalczył Carlos Sainz, triumfator Dakaru 2010: - Jesteśmy szczęśliwi. Po kłopotach pierwszego dnia, to jest naprawdę dobry wynik. Zatrzymaliśmy się pierwszego dnia tracąc prawie czternaście minut, co niemal wykopało nas z rajdu. Mocno cisnęliśmy, aby to odrobić i wygrać. Teraz to się udało. Nasza strategia? Trzymać tak dalej – cieszył się „El Matador”. Carlos Sainz i Lucas Cruz wciąż zajmują 3. lokatę w samochodowej generalce, ale tym zwycięstwem etapowym udało im się odrobić jedynie… 38 sekund straty do Sebastiena Loeba i Daniela Eleny, którzy zajmując 2. miejsce na tym etapie wywalczyli sobie powrót na szczyt klasyfikacji, spychając na pozycję wicelidera Stephane’a Peterhansela.

Warto wspomnieć o kolejnym bardzo dobrym występie debiutującego w Rajdzie Dakar Mikko Hirvonena, nawigowanego przez Michela Perin (MINI) – zajął on na tym etapie 5. miejsce, tracąc jedynie 40 sekund do Peterhansela (w generalce także zajmują 5. lokatę): - Dzięki podzieleniu na 2 części dzisiejszy etap nie wydawał się długi. Jedynie sekcje drogowe zdawały się nie mieć końca. Nawigacja dziś była momentami trudna, ale Michel wykonał świetną robotę. Współpracuje nam się naprawdę dobrze. Pierwszy tydzień mamy za sobą, a ja się bardzo cieszę z naszej pozycji – mówił Mikko Hirvonen. Co ważne, Fin jest jedynym oprócz Al-Attiyaha kierowcą X-raidu w pierwszej dziesiątce klasyfikacji samochodów. Dopiero na 12. pozycji znajduje się kolejny kierowca MINI, który tym autem wygrał Dakar 2014. Dotychczasowy wynik Hirvonena jest więc naprawdę imponujący.

Również imponujący jest aktualny rezultat debiutującego za kierownicą auta (także MINI) Jakuba Przygońskiego, który na półmetku Dakaru 2016 zajmuje 15. lokatę (spadek o „oczko”). Na 7. etapie on i jego pilot, Andrei Rudnitski, mieli jednak trochę problemów, przez które w klasyfikacji odcinka znaleźli się dopiero na 29. miejscu:
- Dziś pechowy dzień, 29 miejsce na odcinku. Początek odcinka jechaliśmy dobrym tempem, niestety zacząłem czuć, że tracimy wspomaganie kierownicy. 20 km przed końcem odcinka pękł pasek klinowy. Musieliśmy się zatrzymać i go zmienić. Na szczęście wszystko udało się zrobić i mogliśmy kontynuować ściganie. Oby to była nasza ostatnia awaria – mówi Jakub Przygoński.

Jeszcze większe problemy na 7. etapie miała druga polska załoga MINI, Adam Małysz i Xavier Panseri: - Właśnie przejechaliśmy odcinek. To było prawdziwe piekło Dakaru. Mamy za sobą prawie 800 km na holu za ciężarówką z przeżyciami, jakich nie życzę nikomu. Co chwilę stawaliśmy i naprawialiśmy przód auta, bo urywał się zaczep. W górach, na ponad 4500 m npm, dwa razy prawie odleciałem w kosmos - nie wiem, co by było, gdyby nie tlen z jakiejś karetki przyblokowanej na odcinku. W totalnych ciemnościach jechaliśmy 1,5-2m za ciężarówką, pilnując się cały czas, bo mimo, że hol sztywny, to non stop go wyrywało.
Może to i lepiej, że po takich półkach skalnych jechaliśmy po ciemku, bo gdyby było widać co tam się dzieje, to nie wiem, czy bym nie wysiadł
;)Teraz zostało nam jeszcze 300 km do biwaku w Salta. Przyznam, że jestem trochę rozczarowany, że usterki nie udało się zlikwidować na miejscu. Pamiętamy, jak ostatnio Marek z Jackiem mieli awarię skrzyni biegów i udało się naprawić ich auto, a "nasza" ciężarówka serwisowa nie miała nawet części do MINI ... Przyczyny awarii nie znamy do tej pory, ale skrzynia jest cała, biegi wchodzą, auto jednak nie jedzie, bo nie ma sprzęgła. Może to dociski, może wysprzęglik - wszystko się pewnie okaże za kilka godzin. Ale to sprzęgło się nie spaliło, tylko najprawdopodobniej wręcz rozpadło. Mogliśmy zostawić to wszystko w cholerę, zabrać zabawki i wrócić do domu. Było strasznie ciężko, ale nie poddajemy się i razem z Xavierem Panseri chcemy ukończyć ten rajd. Zobaczymy jakie dostaniemy kary i czy w ogóle puszczą nas dalej, bo gdy jechaliśmy, to mety już nie było - wszystko zwinięte i zabrane, ale ślad na naszym GPS-ie jest zapisany – opowiada Adam Małysz. Póki co, próżno szukać załogi Małysz / Panseri w wynikach…

Natomiast kolejny bezproblemowy etap mają za sobą Marek Dąbrowski i Jacek Czachor – okazali się oni najszybszą z polskich załóg, zajmując 17. miejsce na tym odcinku. Kłopoty ze skrzynią biegów w ich Toyocie na 4. etapie i związana z nimi wielogodzinna strata nie dają im co prawda szans na dobry wynik w rajdzie, jednak panowie systematycznie poprawiają swoją pozycję – po 7. etapie awansowali z 77. na 66. pozycję: - Trzeci dzień ustawiamy sobie dobrą pozycję na drugą część rajdu. Udało nam się i startujemy już w grupie pierwszych dwudziestu zawodników. Samochody startują w odstępach dwuminutowych, więc nie ma aż takiego kurzu i jest lepiej. Warunki są w kratkę: raz pada deszcz, później jest bardzo gorąco, a po chwili pada śnieg. Podobno rzeka, która zatrzymała motocyklistów, miała około dwóch metrów głębokości. My jechaliśmy tamtędy dwie godziny później i w tym miejscu prawie nie było wody. Warunki tutaj są zaskakujące na każdym kroku – mówi Marek Dąbrowski.
Z kolei spadek o jedno miejsce (z 26. na 27. pozycję) „zaliczyli” po 7. etapie Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski (Toyota Hilux), którzy ukończyli ten odcinek z 32. czasem. Nie obeszło się bez przygód: - Dzisiejszy etap był przedzielony neutralizacją i 116 km odcinka dojazdowego. Pierwszą część jechaliśmy dobrym tempem, aż tu nagle zobaczyliśmy samochód Adama Małysza zakopany dość daleko od drogi. Xavier Panseri starał się zatrzymać kolejne auta, żeby podczepić linę i pomóc im wyjechać z tej pułapki. My bez długiego namysłu stwierdziliśmy, że trzeba chłopakom pomóc, nie patrząc na nasze straty czasowe. Zahamowaliśmy, zjechaliśmy z drogi i ustawiliśmy naszego Black Hawka tak, aby można było Adama wyciągnąć i … sami się zakopaliśmy. Dramat! To był bardzo głęboki fesh fesh, czyli taki rodzaj gleby, który wygląda jak piach, a ma konsystencję mąki. Straciliśmy tam 6-7 minut zanim udało się wyjechać. Niestety, Adam został… Do tej pory nie wiem, czy wydostał się z tej pułapki. Druga część odcinka była dość krótka, bo tylko 106km. Postanowiliśmy pojechać zachowawczo, żeby Toyota dojechała do biwaku w Salcie w całości. Nasi dzielni mechanicy znów nie spali całą noc naprawiając auto po wczorajszej przygodzie, więc chcieliśmy im oszczędzić prezentu w postaci całonocnych zajęć w namiocie serwisowym. Baliśmy się, że mogą wywiesić białą flagę ;););) – relacjonował z drogi na biwak w Salcie Sebastian Rozwadowski. Ze spokojem do Salty mogli sobie natomiast jechać Miroslav Zapletal i Maciej Marton (Hummer H3 Evo VII), którzy całkiem nieźle poradzili sobie z 7. etapem rajdu – zajęli na nim 25. miejsce, a to dało im awans z 24. na 23. miejsce.

Wyniki 7. etapu:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEA_08.pdf

Wyniki po etapie:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGA_08.pdf


CIĘŻARÓWKI

Na 6. etapie już „wisiał w powietrzu” przełom w ofensywie zespołu Kamaz-Master. Na 7. etapie ten przełom faktycznie nastąpił. Rosyjscy kierowcy poważnie „wzięli się do roboty” i na tym boliwijsko-argentyńskim oesie wywalczyli sobie dwa pierwsze miejsca. Najszybszą załogą Kamaza ponownie była ta pod wodzą Eduarda Nikolaeva, z Evgenym Yakovlevem i Vladimirem Rybakovem na pokładzie. Niespełna minutę do swoich kolegów z zespołu stracili Airat Mardeev, Aydar Belyaev i Dmitriy Svistunov, którzy 7. etap ukończyli na 2. pozycji. O 19 sekund gorszy od nich czas uzyskali najszybsi na tym odcinku z Holendrów, Pieter Versluis i Marcel Pronk, wspierani przez niemieckiego mechanika Artura Kleina (MAN). Ta załoga awansowała na pozycję lidera klasyfikacji ciężarówek, spychając z niej Hansa Stacey’a, który tym razem finiszował z 9. czasem, co spowodowało jego spadek aż na 5. miejsce w generalce. Z kolei z 4. na 2. miejsca awansował Gerard de Rooy, który 7. etap zakończył na 4.miejscu. Na podium wskoczył także jeden z Kamazów – na 3. lokacie widnieje nazwisko Airata Mardeeva, ale mocno „depcze mu po piętach” drugi z kierowców Kamaza, Eduard Nikolaev. Nikolaev zajmuje bowiem 4. pozycję, ale do Mardeeva traci jedynie 5 sekund.


Wyniki 7. etapu:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEC_08.pdf


Wyniki po etapie:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGC_08.pdf




AM


Fot. Red Bull Content Pool, Orlen Team, X-raid, Marian Chytka

<< powrót
Dodaj do:





X