Akcesoria i wyposażenie
australijskiej firmy ARB znajdziesz w ofercie naszego sklepu 4x4.


Tuleje zawieszenia


Bagażniki dachowe

[2016-01-15]
Dakar - dzień 10 - BELEN - LA RIOJA
 

Jeśli etap 8. był początkiem „prawdziwego Dakaru”, a etap 9. „piekłem Dakaru”, to 10. oes dla wielu zawodników musiał być najczarniejszym dakarowym koszmarem.
Etap wiodący z Belen do La Rioja nie był szczególnie długi (278km skrócone do ok. 245km), ale za to szczególnie zdradliwy. Już opóźnienie startu związane z nocnymi burzami, które nieco rozmyły trasę, zwiastowało kłopoty. Sama formuła startu, nie praktykowana dotąd na Dakarze, także sugerowała, że nie będzie łatwo, a przynajmniej zawodnikom z czołówki. Liderzy poprzedniego etapu w poszczególnych kategoriach wystartowali jako „zwiadowcy” (po 10 motocykli i samochodów oraz 5 ciężarówek) i to oni jako pierwsi powpadali w pułapki. Te zastawiła na nich wyjątkowo skomplikowana nawigacja oraz teren, po którym się poruszali – nie brakowało więc błądzenia, wywrotek czy dachowań, a także przeklętego piasku, który próbował pojazdy zatrzymać na zawsze na słynnych wydmach Fiambala. Kłopoty nie omijały faworytów, co skutkowało kilkoma niespodziankami w wynikach.

MOTOCYKLE

Co robi Słowak na argentyńskich wydmach? Wygrywa! Mowa o Stefanie Svitko, który na tym wybitnie nieprzyjaznym oesie był najszybszy. To jego pierwsze tegoroczne zwycięstwo etapowe, które pozwoliło mu utrzymać pozycję wicelidera motocyklowej generalki. Jeżeli uda mu się „dowieźć” ten wynik do mety, to będzie mógł świętować swoje pierwsze dakarowe podium, a 7. start w tym rajdzie okaże się dla niego szczęśliwy. O szczęściu może już mówić dakarowy debiutant Kevin Benavides, który nie dość, że wciąż jest w grze, to dzięki 2. miejscu na 10. etapie powrócił do czołowej piątki zawodników (awans z 6. na 5. miejsce). Spokojniej już może jechać Toby Price, który dominuje w motocyklowej stawce ze sporą przewagą nad Svitko. Australijczyk jednak nie odpuszcza – na 10. etapie zanotował 3. czas odcinka, tracąc do Słowaka zaledwie niecałe 6 minut: - To był kluczowy etap. Podszedłem do niego spokojnie, ponieważ motocykl miał problemy we wczorajszym upale. Skupiłem się również na nawigacji. Dwóch zawodników mnie dogoniło, ale nie mogę narzekać, to był dobry etap. Mogę jechać teraz bardziej defensywnie, nie ma potrzeby, żeby atakować, tak jak wczoraj. Mam pewien margines, ale nie ma gwarancji. Wszystko może się zdarzyć, więc będę kontynuował pracę. Muszę uniknąć błędów lub ominięcia waypointów – mówił Toby Price. Większych błędów udaje się unikać Pablo Quntanilli, który na 10. etapie zajął 5. miejsce, ale awansował na 3. lokatę w generalce między innymi dzięki kolejnym problemom Paulo Goncalvesa, który dotąd zajmował najniższy stopień podium. Etap 10. był drugą częścią etapu maratońskiego, a to oznaczało, że zawodnicy mogli wyłącznie sami naprawiać swoje motocykle. Pojazd Goncalvesa dotarł na biwak na holu, więc Portugalczyk był już bliski wycofania się z rajdu. „Uratował” go tłok z silnika kolegi z zespołu – dzięki niemu Goncalves motocykl „reanimował” i wystartował do 10. etapu, na którym osiągnął 4. lokatę. Kara za skorzystanie z „cudzych” części zepchnęła go jednak z podium (na 8.miejsce).

Polskich kibiców mogą bardzo cieszyć wyniki obu naszych rodaków – osiągnęli oni na tym trudnym odcinku swoje „życiówki”. Jakub Piątek zajął rewelacyjne 16. miejsce: - Nie popełniłem żadnych błędów nawigacyjnych, a wielu zawodników dziś się pogubiło. Było bardzo ciężko. Wydmy strasznie trudne, miękkie, nieregularne. Nigdy nie wiadomo, co będzie za szczytem – opowiadał motocyklista Orlen Team. Taki dobry wynik na etapie przełożył się oczywiście na spory awans w generalce – z 28. na 21. miejsce. Również o 7 „oczek” w górę tabeli – z 76. na 69. pozycję - wspiął się Maciej Berdysz. Na 10. etapie osiągnął 67. miejsce i wygląda na to, że polski „samotny wilk Dakaru” coraz bardziej się rozkręca, gdyż z etapu na etap notuje lepsze wyniki.

Wyniki 10. etapu:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEM_11.pdf

Wyniki po etapie:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGM_11.pdf


QUADY

W kategorii quadów nieco wieje nudą – jest już niemal pewne, że zwycięzcą tegorocznego Dakaru zostanie zawodnik o nazwisku Patronelli. Pozostaje tylko pytanie o imię. Póki co, tym szybszym z braci jest Marcos, który od 8. etapu „zasiada” na fotelu lidera klasyfikacji quadów. Tę dominację potwierdził także na 10. etapie, zyskując kolejne 50 sekund przewagi nad bratem. Tym razem jednak to nie on został etapowym zwycięzcą – zajął 2. miejsce. O 29 sekund szybszy od Marcosa Patronelli na tym etapie był Brian Baragwanath. Dzięki temu zwycięstwu reprezentant RPA awansował z 8. na 5. miejsce w generalce. Na 2. lokacie w klasyfikacji quadów wciąż utrzymuje się Alejandro Patronelli, który ten etap zakończył na 3. miejscu. Na najniższy stopień podium w generalce powrócił natomiast rodak Patronellich, Jeremias Gonzalez Ferioli, który na 10. etapie zajął co prawda dopiero 9. miejsce, ale awansował z 4. na 3. lokatę dzięki spadkowi z podium Alexisa Hernandeza (aż na 10. miejsce), który na biwak w La Rioja dotarł jako ostatni z quadowców. Na 4. miejscu na tym etapie znalazł się Sergei Karyakin, który również w generalce widnieje na 4. pozycji. Rosjanin jest wyraźnie niezadowolony ze swojej lokaty, bo skarży się na sędziów, mówiąc, że „mają bałagan”. Karyakin w sumie ma powody do niezadowolenia, bo przez chwilę był liderem quadowej stawki – niemal dosłownie przez chwilę, bo utracił ją w wyniku korekty czasów. Jak twierdzi, „niemal codziennie ma do czynienia z sędziami i ich błędami”, czego ma już dość. A wyniki w klasyfikacji quadów rzeczywiście dość często ulegają korektom…

Wyniki 10. etapu:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEQ_11.pdf

Wyniki po etapie:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGQ_11.pdf

SAMOCHODY

Starcie załóg samochodowych na 10. etapie było niemal całkiem nieprzewidywalne. Już od samego startu w tej kategorii działy się „dantejskie sceny”. Startujący jako pierwszy Carlos Sainz zgubił się w poszukiwaniu WP1, pobłądziło także kilku innych kierowców, zaś ruszający z drugiej pozycji Erik van Loon dachował już w okolicy 5km. W tym samym miejscu chwilę później identyczną ewolucję wykonał Nasser Al-Attiyah. Załogi prześladowały też zakopania się i awarie.
Najbardziej „poszkodowany” był „El Matador”, czyli Carlos Sainz, który nie tylko błądził, łapał kapcie i zakopywał się, ale miał awarię skrzyni biegów w swoim Peugeotcie, która wykluczyła go całkowicie z walki o zwycięstwo, a po obejrzeniu auta przez mechaników także z rajdu. W ten sposób Hiszpan „zwolnił” swoje 2. miejsce w generalce, na czym skorzystał Nasser Al-Attiyah, który awansował na tę pozycję z 3. miejsca.
Jadący w towarzystwie francuskiego pilota Matthieu Baumela Katarczyk ukończył ten etap na 14. miejscu, gdyż jego także „dopadały” różne przygody. „Rolka” na początkowym fragmencie trasy to tylko jedna z nich: - Za każdym razem, kiedy przyjeżdżaliśmy do Fiambala, była to okazja do przygód. Ale kiedy zaczyna się od rolki na piątym kilometrze, wiadomo, że będzie to ciężki dzień. Potem wybitnie trudne okazało się poszukiwanie waypointa, przez które straciliśmy 20 minut. Na początku drugiej części odcinka zakopaliśmy się na wydmie z camel-grassem na długi czas, więc ostatecznie był to ciężki dzień z kiepskim wynikiem. Ale dobre jest to, że udało nam się dotrzeć do biwaku, a nawet jesteśmy na drugim miejscu. Przekonaliśmy się dziś, że wszystko się może zdarzyć – relacjonuje Matthieu Baumel.

Przygody nie omijały też jednego z najpoważniejszych rywali Al-Attiyaha, Giniela de Villiers, którego tradycyjnie nawiguje wesoły Niemiec Dirk von Zitzewitz. Załoga fabrycznego Hiluxa zdołała jednak dotrzeć do mety 10. etapu z 6. czasem, a to (plus problemy rywali, np. Mikko Hirvonena) pozwoliło im „wskoczyć” na 3. pozycję w generalce. Na czele samochodowej stawki pozostali natomiast Stephane Peterhansel i Jean-Paul Cottret (Peugeot 2008DKR), którzy na tym etapie byli najszybsi. Etapowe podium uzupełnili: Cyril Despres i David Castera (2.miejsce, Peugeot) orz Vladimir Vasiliev i Konstantin Zhiltsov (3.miejsce, Toyota Hilux Overdrive).

Fantastyczny rezultat na 10. etapie osiągnęła czesko-polska załoga Hummera – Miroslav Zapletal i Maciej Marton uplasowali się na 7. miejscu. Dzięki temu znaleźli się w czołowej piętnastce załóg samochodowych – awansowali z 19. na 13. miejsce.
Z kolei 13. miejsce na tym etapie wywalczyli sobie Marek Dąbrowski i Jacek Czachor: - Dzisiaj dobrze zaczęliśmy, byliśmy wysoko, ale niestety trochę się zdekoncentrowałem i zakopałem. Wszystkie koła były w powietrzu, straciliśmy piętnaście minut. Potem raz źle skręciłem, co kosztowało nas kolejne 5-6 minut. Było sporo ciężarówek, które mocno utrudniały nam jazdę, ale udało się je wszystkie wyprzedzić i jestem zadowolony z dzisiejszego trzynastego miejsca – mówi Marek Dąbrowski. Ta 13. lokata umożliwiła załodze Toyoty Hilux na kolejny awans w generalce – z 43. na 36. miejsce. O „oczko” (z 26. na 25. miejsce) awansowali też Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski, którzy na mecie 10. etapu zameldowali się z 21. czasem: - Jeszcze jeden ciężki dzień za nami. Dostaliśmy dziś dużo piasku. Przeróżnego. To była cała paleta: miękki, sypki, mokry, twardy, z kamieniami, z krzakami, ze skałami. Dwa razy się zakopaliśmy, ale szybko udało się wydostać. Główną przygodą było oderwanie się drzwi od strony kierowcy. W czasie jednego postoju zaczęła się burza piaskowa. Kiedy otwierałem drzwi, wiatr wyrwał mi je z rąk i drzwi oderwały się od samochodu. To może brzmi śmieszni, ale w wyniku tej sytuacji straciliśmy ok. 25 min. czasu – opowiada Litwin Benediktas Vanagas.

Kłopoty mieli też Jakub Przygoński i Andrei Rudnitski, którzy ten etap zakończyli z 26. czasem: - Jechało nam się bardzo ciężko. Już na dziesiątym kilometrze trafiliśmy na kamień, którego w ogóle nie było widać. Nie tylko przebił nam oponę, ale złamał felgę, która przecięła przewody chłodzące zacisk hamulcowy. Ten się zablokował, przez co nie mogliśmy ruszyć i straciliśmy trochę czasu. Później popełniliśmy duży błąd nawigacyjny, przez co chyba z godzinę błądziliśmy po pustyni. Jak już wróciliśmy na trasę, była ona bardzo zniszczona. Koleiny były takie, że parokrotnie musieliśmy pchać samochód, raz nawet pomagali nam kibice – relacjonuje Jakub Przygoński. Mimo tych kłopotów załoga MINI utrzymała 17. miejsce w klasyfikacji samochodów.

Regularnie w generalce „wspinają się” Adam Małysz i Xavier Panseri, którzy odrabiają straty z fatalnego dla nich i ich MINI 7. etapu. 10. etap przyniósł im awans z 58. na 55. pozycję, jednak z osiągniętego na tym etapie 36. miejsca raczej nie mają się co cieszyć, zwłaszcza, że okupione ono było „potem i łzami”: - Szkoda gadać… Auto cały czas się przegrzewało i nie miało mocy. Co 3-4 kilometry zatrzymywaliśmy się i czekaliśmy, aż temperatura spadnie, a potem wygrzebywaliśmy się z piasku. Coś okropnego. Nie mam pojęcia, jakim cudem przejechaliśmy ten odcinek. Chyba tylko dlatego, że jesteśmy z Xavierem twardzi. Najgorsze było to, że musieliśmy stawać, by silnik wystygł, a czas nam uciekał. Szlag mnie trafiał z powodu bezsilności – komentuje Adam Małysz. Jedyne, co może polskiego kierowcę pocieszyć, to to, że nawet faworyci na tym etapie mieli ogromne kłopoty...

Wyniki 10. etapu:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEA_11.pdf

Wyniki po etapie:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGA_11.pdf


CIĘŻARÓWKI

Długo kazał na siebie czekać zwycięzca 10. etapu w kategorii ciężarowej. Przez kilka godzin wydawało się, że będzie nim Gerard de Rooy, który jako pierwszy dotarł do mety, prawie „przelatując” ten odcinek. Łatwo jednak wcale nie było, bo między innymi Holender o mało nie przewrócił swojej ciężarówki, a jego pilot Moises Torrallardona musiał zmagać się z wybitnie trudną na tym etapie nawigacją, zwłaszcza, że startując jako pierwsza załoga ciężarówki, nie mieli oni do dyspozycji śladów, którymi mogliby się kierować. Największy kłopot w postaci dwóch przebitych opon pojawił się natomiast na 12km przed metą. W tej sytuacji sprytem wykazał się Dariusz Rodewald, który zasugerował wymianę tylko jednego koła, gdyż wymiana drugiego przyniosłaby zbyt dużą stratę czasową. Opłaciło się – choć Iveco dotarło do mety na „zjechanej” niemal do zera oponie, a nawet feldze, to czas przejazdu oesu de Rooy miał przez wiele godzin najlepszy. A potem nadjechało Renault z zespołu Mammoet Rallysport, które wiozło Pascala de Baara, Martina Roesinka i Woutera de Graaffa. Okazało się, że to właśnie ta załoga była najszybsza na 11. etapie, pokonując Gerarda de Rooya o 2’36”. Dzięki temu awansowali oni z 10. na 6. miejsce w generalce. 3. miejsce na tym etapie zajęła z kolei załoga Kamaza pod wodzą Airata Mardeeva. Ten wynik częściowo wpłynął na awans rosyjskiej załogi z 6. na 2. miejsce w klasyfikacji ciężarówek. Częściowo, bo do tego awansu przyczyniły się w dużej mierze ogromne kłopoty jego kolegi z zespołu, Eduarda Nikolaeva, który dotąd zajmował pozycję wicelidera klasyfikacji. Dotarł on do mety z ponad 3,5-godzinną stratą do lidera (29. miejsce), po drodze m.in. wywracając swojego Kamaza. To spowodowało, że w klasyfikacji generalnej spadł on aż na 10. miejsce, ustępując miejsca Mardeevowi. Liderem klasyfikacji natomiast oczywiście pozostał Gerard de Rooy, który ma już 1:15’19” przewagi nad Rosjaninem, zatem jego pozycja wydaje się już niezagrożona. Z kolei Federico Villagra (Iveco), który mimo 9. miejsca zajętego na 11. etapie utrzymał swoją 3. lokatę w generalce, ma szansę jeszcze powalczyć z Mardeevem, gdyż ich dzieli różnica jedynie nieco ponad 17 minut.

Wyniki 10. etapu:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEC_11.pdf

Wyniki po etapie:

http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGC_11.pdf



AM


Fot. Red Bull Content Pool, Orlen Team, Edgaras Buiko

<< powrót
Dodaj do:





X