Jeśli etap 8. był początkiem
„prawdziwego Dakaru”, a etap 9. „piekłem Dakaru”, to 10. oes
dla wielu zawodników musiał być najczarniejszym dakarowym
koszmarem.
Etap wiodący z Belen do La Rioja nie był szczególnie
długi (278km skrócone do ok. 245km), ale za to szczególnie
zdradliwy. Już opóźnienie startu związane z nocnymi burzami,
które nieco rozmyły trasę, zwiastowało kłopoty. Sama formuła
startu, nie praktykowana dotąd na Dakarze, także sugerowała, że
nie będzie łatwo, a przynajmniej zawodnikom z czołówki. Liderzy
poprzedniego etapu w poszczególnych kategoriach wystartowali jako
„zwiadowcy” (po 10 motocykli i samochodów oraz 5 ciężarówek)
i to oni jako pierwsi powpadali w pułapki. Te zastawiła na nich
wyjątkowo skomplikowana nawigacja oraz teren, po którym się
poruszali – nie brakowało więc błądzenia, wywrotek czy
dachowań, a także przeklętego piasku, który próbował pojazdy
zatrzymać na zawsze na słynnych wydmach Fiambala. Kłopoty nie
omijały faworytów, co skutkowało kilkoma niespodziankami w
wynikach.
MOTOCYKLE
Co robi Słowak na argentyńskich
wydmach? Wygrywa! Mowa o Stefanie Svitko, który na tym wybitnie
nieprzyjaznym oesie był najszybszy. To jego pierwsze tegoroczne
zwycięstwo etapowe, które pozwoliło mu utrzymać pozycję
wicelidera motocyklowej generalki. Jeżeli uda mu się „dowieźć”
ten wynik do mety, to będzie mógł świętować swoje pierwsze
dakarowe podium, a 7. start w tym rajdzie okaże się dla niego
szczęśliwy. O szczęściu może już mówić dakarowy debiutant
Kevin Benavides, który nie dość, że wciąż jest w grze, to
dzięki 2. miejscu na 10. etapie powrócił do czołowej piątki
zawodników (awans z 6. na 5. miejsce). Spokojniej już może jechać
Toby Price, który dominuje w motocyklowej stawce ze sporą przewagą
nad Svitko. Australijczyk jednak nie odpuszcza – na 10. etapie
zanotował 3. czas odcinka, tracąc do Słowaka zaledwie niecałe 6
minut: - To był kluczowy etap. Podszedłem do niego spokojnie,
ponieważ motocykl miał problemy we wczorajszym upale. Skupiłem się
również na nawigacji. Dwóch zawodników mnie dogoniło, ale nie
mogę narzekać, to był dobry etap. Mogę jechać teraz bardziej
defensywnie, nie ma potrzeby, żeby atakować, tak jak wczoraj. Mam
pewien margines, ale nie ma gwarancji. Wszystko może się zdarzyć,
więc będę kontynuował pracę. Muszę uniknąć błędów lub
ominięcia waypointów – mówił Toby Price. Większych
błędów udaje się unikać Pablo Quntanilli, który na 10. etapie
zajął 5. miejsce, ale awansował na 3. lokatę w generalce między
innymi dzięki kolejnym problemom Paulo Goncalvesa, który dotąd
zajmował najniższy stopień podium. Etap 10. był drugą częścią
etapu maratońskiego, a to oznaczało, że zawodnicy mogli wyłącznie
sami naprawiać swoje motocykle. Pojazd Goncalvesa dotarł na biwak
na holu, więc Portugalczyk był już bliski wycofania się z rajdu.
„Uratował” go tłok z silnika kolegi z zespołu – dzięki
niemu Goncalves motocykl „reanimował” i wystartował do 10.
etapu, na którym osiągnął 4. lokatę. Kara za skorzystanie z
„cudzych” części zepchnęła go jednak z podium (na 8.miejsce).
Polskich kibiców mogą bardzo cieszyć
wyniki obu naszych rodaków – osiągnęli oni na tym trudnym
odcinku swoje „życiówki”. Jakub Piątek zajął rewelacyjne 16.
miejsce: - Nie popełniłem żadnych błędów nawigacyjnych, a
wielu zawodników dziś się pogubiło. Było bardzo ciężko. Wydmy
strasznie trudne, miękkie, nieregularne. Nigdy nie wiadomo, co
będzie za szczytem – opowiadał motocyklista Orlen Team.
Taki dobry wynik na etapie przełożył się oczywiście na spory
awans w generalce – z 28. na 21. miejsce. Również o 7 „oczek”
w górę tabeli – z 76. na 69. pozycję - wspiął się Maciej
Berdysz. Na 10. etapie osiągnął 67. miejsce i wygląda na to, że
polski „samotny wilk Dakaru” coraz bardziej się rozkręca, gdyż
z etapu na etap notuje lepsze wyniki.
Wyniki 10. etapu:
http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEM_11.pdf
Wyniki po etapie:
http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGM_11.pdf
QUADY
W kategorii quadów nieco wieje nudą –
jest już niemal pewne, że zwycięzcą tegorocznego Dakaru zostanie
zawodnik o nazwisku Patronelli. Pozostaje tylko pytanie o imię. Póki
co, tym szybszym z braci jest Marcos, który od 8. etapu „zasiada”
na fotelu lidera klasyfikacji quadów. Tę dominację potwierdził
także na 10. etapie, zyskując kolejne 50 sekund przewagi nad
bratem. Tym razem jednak to nie on został etapowym zwycięzcą –
zajął 2. miejsce. O 29 sekund szybszy od Marcosa Patronelli na tym
etapie był Brian Baragwanath. Dzięki temu zwycięstwu reprezentant
RPA awansował z 8. na 5. miejsce w generalce. Na 2. lokacie w
klasyfikacji quadów wciąż utrzymuje się Alejandro Patronelli,
który ten etap zakończył na 3. miejscu. Na najniższy stopień
podium w generalce powrócił natomiast rodak Patronellich, Jeremias
Gonzalez Ferioli, który na 10. etapie zajął co prawda dopiero 9.
miejsce, ale awansował z 4. na 3. lokatę dzięki spadkowi z podium
Alexisa Hernandeza (aż na 10. miejsce), który na biwak w La Rioja
dotarł jako ostatni z quadowców. Na 4. miejscu na tym etapie
znalazł się Sergei Karyakin, który również w generalce widnieje
na 4. pozycji. Rosjanin jest wyraźnie niezadowolony ze swojej
lokaty, bo skarży się na sędziów, mówiąc, że „mają
bałagan”. Karyakin w sumie ma powody do niezadowolenia, bo przez
chwilę był liderem quadowej stawki – niemal dosłownie przez
chwilę, bo utracił ją w wyniku korekty czasów. Jak twierdzi,
„niemal codziennie ma do czynienia z sędziami i ich błędami”,
czego ma już dość. A wyniki w klasyfikacji quadów rzeczywiście
dość często ulegają korektom…
Wyniki 10. etapu:
http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEQ_11.pdf
Wyniki po etapie:
http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGQ_11.pdf
SAMOCHODY
Starcie załóg samochodowych na 10.
etapie było niemal całkiem nieprzewidywalne. Już od samego startu
w tej kategorii działy się „dantejskie sceny”. Startujący jako
pierwszy Carlos Sainz zgubił się w poszukiwaniu WP1, pobłądziło
także kilku innych kierowców, zaś ruszający z drugiej pozycji
Erik van Loon dachował już w okolicy 5km. W tym samym miejscu
chwilę później identyczną ewolucję wykonał Nasser Al-Attiyah.
Załogi prześladowały też zakopania się i awarie.
Najbardziej
„poszkodowany” był „El Matador”, czyli Carlos Sainz, który
nie tylko błądził, łapał kapcie i zakopywał się, ale miał
awarię skrzyni biegów w swoim Peugeotcie, która wykluczyła go
całkowicie z walki o zwycięstwo, a po obejrzeniu auta przez
mechaników także z rajdu. W ten sposób Hiszpan „zwolnił”
swoje 2. miejsce w generalce, na czym skorzystał Nasser Al-Attiyah,
który awansował na tę pozycję z 3. miejsca.
Jadący w
towarzystwie francuskiego pilota Matthieu Baumela Katarczyk ukończył
ten etap na 14. miejscu, gdyż jego także „dopadały” różne
przygody. „Rolka” na początkowym fragmencie trasy to tylko jedna
z nich: - Za każdym razem, kiedy przyjeżdżaliśmy do
Fiambala, była to okazja do przygód. Ale kiedy zaczyna się od
rolki na piątym kilometrze, wiadomo, że będzie to ciężki dzień.
Potem wybitnie trudne okazało się poszukiwanie waypointa, przez
które straciliśmy 20 minut. Na początku drugiej części odcinka
zakopaliśmy się na wydmie z camel-grassem na długi czas, więc
ostatecznie był to ciężki dzień z kiepskim wynikiem. Ale dobre
jest to, że udało nam się dotrzeć do biwaku, a nawet jesteśmy na
drugim miejscu. Przekonaliśmy się dziś, że wszystko się może
zdarzyć – relacjonuje Matthieu Baumel.
Przygody nie
omijały też jednego z najpoważniejszych rywali Al-Attiyaha,
Giniela de Villiers, którego tradycyjnie nawiguje wesoły Niemiec
Dirk von Zitzewitz. Załoga fabrycznego Hiluxa zdołała jednak
dotrzeć do mety 10. etapu z 6. czasem, a to (plus problemy rywali,
np. Mikko Hirvonena) pozwoliło im „wskoczyć” na 3. pozycję w
generalce. Na czele samochodowej stawki pozostali natomiast Stephane
Peterhansel i Jean-Paul Cottret (Peugeot 2008DKR), którzy na tym
etapie byli najszybsi. Etapowe podium uzupełnili: Cyril Despres i
David Castera (2.miejsce, Peugeot) orz Vladimir Vasiliev i Konstantin
Zhiltsov (3.miejsce, Toyota Hilux Overdrive).
Fantastyczny rezultat na 10. etapie
osiągnęła czesko-polska załoga Hummera – Miroslav Zapletal i
Maciej Marton uplasowali się na 7. miejscu. Dzięki temu znaleźli
się w czołowej piętnastce załóg samochodowych – awansowali z
19. na 13. miejsce.
Z kolei 13. miejsce na tym etapie wywalczyli
sobie Marek Dąbrowski i Jacek Czachor: - Dzisiaj dobrze
zaczęliśmy, byliśmy wysoko, ale niestety trochę się
zdekoncentrowałem i zakopałem. Wszystkie koła były w powietrzu,
straciliśmy piętnaście minut. Potem raz źle skręciłem, co
kosztowało nas kolejne 5-6 minut. Było sporo ciężarówek, które
mocno utrudniały nam jazdę, ale udało się je wszystkie wyprzedzić
i jestem zadowolony z dzisiejszego trzynastego miejsca –
mówi Marek Dąbrowski. Ta 13. lokata umożliwiła załodze Toyoty
Hilux na kolejny awans w generalce – z 43. na 36. miejsce. O
„oczko” (z 26. na 25. miejsce) awansowali też Benediktas Vanagas
i Sebastian Rozwadowski, którzy na mecie 10. etapu zameldowali się
z 21. czasem: - Jeszcze jeden ciężki dzień za nami.
Dostaliśmy dziś dużo piasku. Przeróżnego. To była cała paleta:
miękki, sypki, mokry, twardy, z kamieniami, z krzakami, ze skałami.
Dwa razy się zakopaliśmy, ale szybko udało się wydostać. Główną
przygodą było oderwanie się drzwi od strony kierowcy. W czasie
jednego postoju zaczęła się burza piaskowa. Kiedy otwierałem
drzwi, wiatr wyrwał mi je z rąk i drzwi oderwały się od
samochodu. To może brzmi śmieszni, ale w wyniku tej sytuacji
straciliśmy ok. 25 min. czasu – opowiada Litwin Benediktas
Vanagas.
Kłopoty mieli też Jakub Przygoński i Andrei Rudnitski,
którzy ten etap zakończyli z 26. czasem: - Jechało nam się
bardzo ciężko. Już na dziesiątym kilometrze trafiliśmy na
kamień, którego w ogóle nie było widać. Nie tylko przebił nam
oponę, ale złamał felgę, która przecięła przewody chłodzące
zacisk hamulcowy. Ten się zablokował, przez co nie mogliśmy ruszyć
i straciliśmy trochę czasu. Później popełniliśmy duży błąd
nawigacyjny, przez co chyba z godzinę błądziliśmy po pustyni. Jak
już wróciliśmy na trasę, była ona bardzo zniszczona. Koleiny
były takie, że parokrotnie musieliśmy pchać samochód, raz nawet
pomagali nam kibice – relacjonuje Jakub Przygoński. Mimo
tych kłopotów załoga MINI utrzymała 17. miejsce w klasyfikacji
samochodów.
Regularnie w generalce „wspinają się” Adam Małysz
i Xavier Panseri, którzy odrabiają straty z fatalnego dla nich i
ich MINI 7. etapu. 10. etap przyniósł im awans z 58. na 55.
pozycję, jednak z osiągniętego na tym etapie 36. miejsca raczej
nie mają się co cieszyć, zwłaszcza, że okupione ono było „potem
i łzami”: - Szkoda gadać… Auto cały czas się
przegrzewało i nie miało mocy. Co 3-4 kilometry zatrzymywaliśmy
się i czekaliśmy, aż temperatura spadnie, a potem wygrzebywaliśmy
się z piasku. Coś okropnego. Nie mam pojęcia, jakim cudem
przejechaliśmy ten odcinek. Chyba tylko dlatego, że jesteśmy z
Xavierem twardzi. Najgorsze było to, że musieliśmy stawać, by
silnik wystygł, a czas nam uciekał. Szlag mnie trafiał z powodu
bezsilności – komentuje Adam Małysz. Jedyne, co może
polskiego kierowcę pocieszyć, to to, że nawet faworyci na tym
etapie mieli ogromne kłopoty...
Wyniki 10. etapu:
http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEA_11.pdf
Wyniki po etapie:
http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGA_11.pdf
CIĘŻARÓWKI
Długo kazał na siebie czekać
zwycięzca 10. etapu w kategorii ciężarowej. Przez kilka godzin
wydawało się, że będzie nim Gerard de Rooy, który jako pierwszy
dotarł do mety, prawie „przelatując” ten odcinek. Łatwo jednak
wcale nie było, bo między innymi Holender o mało nie przewrócił
swojej ciężarówki, a jego pilot Moises Torrallardona musiał
zmagać się z wybitnie trudną na tym etapie nawigacją, zwłaszcza,
że startując jako pierwsza załoga ciężarówki, nie mieli oni do
dyspozycji śladów, którymi mogliby się kierować. Największy
kłopot w postaci dwóch przebitych opon pojawił się natomiast na
12km przed metą. W tej sytuacji sprytem wykazał się Dariusz
Rodewald, który zasugerował wymianę tylko jednego koła, gdyż
wymiana drugiego przyniosłaby zbyt dużą stratę czasową. Opłaciło
się – choć Iveco dotarło do mety na „zjechanej” niemal do
zera oponie, a nawet feldze, to czas przejazdu oesu de Rooy miał
przez wiele godzin najlepszy. A potem nadjechało Renault z zespołu
Mammoet Rallysport, które wiozło Pascala de Baara, Martina Roesinka
i Woutera de Graaffa. Okazało się, że to właśnie ta załoga była
najszybsza na 11. etapie, pokonując Gerarda de Rooya o 2’36”.
Dzięki temu awansowali oni z 10. na 6. miejsce w generalce. 3.
miejsce na tym etapie zajęła z kolei załoga Kamaza pod wodzą
Airata Mardeeva. Ten wynik częściowo wpłynął na awans rosyjskiej
załogi z 6. na 2. miejsce w klasyfikacji ciężarówek. Częściowo,
bo do tego awansu przyczyniły się w dużej mierze ogromne kłopoty
jego kolegi z zespołu, Eduarda Nikolaeva, który dotąd zajmował
pozycję wicelidera klasyfikacji. Dotarł on do mety z ponad
3,5-godzinną stratą do lidera (29. miejsce), po drodze m.in.
wywracając swojego Kamaza. To spowodowało, że w klasyfikacji
generalnej spadł on aż na 10. miejsce, ustępując miejsca
Mardeevowi. Liderem klasyfikacji natomiast oczywiście pozostał
Gerard de Rooy, który ma już 1:15’19” przewagi nad Rosjaninem,
zatem jego pozycja wydaje się już niezagrożona. Z kolei Federico
Villagra (Iveco), który mimo 9. miejsca zajętego na 11. etapie
utrzymał swoją 3. lokatę w generalce, ma szansę jeszcze powalczyć
z Mardeevem, gdyż ich dzieli różnica jedynie nieco ponad 17 minut.
Wyniki 10. etapu:
http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CEC_11.pdf
Wyniki po etapie:
http://www.dakar.com/dakar/2016/docs/classements/CGC_11.pdf
AM
Fot. Red Bull
Content Pool, Orlen Team, Edgaras Buiko |